Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Podróżowanie z psem samolotem to nie jest bułka z masłem. Nawet jeśli mamy do czynienia z najspokojniejszym czworonogiem, cała operacja to seria formalności, stresujących momentów i nie zawsze jasnych zasad, które różnią się w zależności od linii lotniczych, krajów i lotnisk. Szczególnie trudne bywa to w przypadku większych psów, które nie mogą lecieć w kabinie i muszą zostać przewiezione w luku bagażowym.
O tym, jak wygląda taka podróż w praktyce, rozmawiamy z Olgą i Arkiem Kałużny – właścicielami czteroletniego Małolata, psa rasy Akita Japońska. Olga z Arkiem zabrali swojego pupila w wielką podróż do Stanów Zjednoczonych. Jak wyglądały przygotowania? Co ich zaskoczyło? I jak Małolat poradził sobie na nowym kontynencie? Sprawdźcie sami.
Przedstawcie proszę waszego psa. Co to za rasa i ile lat miał Małolat, gdy leciał do Stanów?
Małolat to pies rasy Akita Japońska. W momencie podróży miał cztery lata.
Jakie przygotowania formalne musieliście podjąć przed wyjazdem z Małolatem do USA?
Potrzebny był paszport dla psa, aktualne szczepienia przeciwko wściekliźnie i zaświadczenie od weterynarza o braku przeciwwskazań do podróży.
Czy pies musiał przechodzić specjalne badania przed podróżą?
Tak, weterynarz musiał potwierdzić brak przeciwwskazań w ściśle określonym terminie – badanie trzeba było wykonać w ciągu 48 godzin przed wylotem.
Jakie dokumenty były wymagane przy wjeździe do USA?
Formalnie: paszport, szczepienia i zaświadczenie od weterynarza. Praktycznie: nikt dokumentów nie sprawdzał. Wszystko przymocowaliśmy do kontenera, możliwe, że było to sprawdzane „na zapleczu”.
Jak wyglądały procedury związane z lotem? Czy trzeba było kupować specjalny bilet dla psa?
Najpierw kupiliśmy bilety dla siebie, potem – przez infolinię – zgłosiliśmy psa. Linie lotnicze miały 24 godziny na potwierdzenie dostępności miejsca dla psa w luku bagażowym. Niektóre linie mają rygorystyczne zasady co do długości przesiadek, trzeba się wczytywać w regulaminy. Niestety, obsługa infolinii często jest niedoinformowana.
Jak przygotowaliście Małolata do lotu? Czy dostawał środki uspokajające?
Nie podawaliśmy leków. Przed podróżą był dobrze wyprowadzony, ograniczyliśmy też jedzenie i picie, żeby wytrzymał bez toalety.
Jak wyglądał transport psa? W jakim kontenerze podróżował?
Po odprawie oddaje się psa jako bagaż ponadgabarytowy. Małolat leciał w transporterze zgodnym z normami IATA. Ważne, żeby pies miał w nim odpowiednio dużo miejsca i by całość mieściła się w limitach wagowych linii lotniczych.
Co z jedzeniem i wodą w trakcie lotu?
Do transportera przyczepiliśmy karmę, ale nikt jej nie podał. Była miska na wodę – po przylocie była mokra, więc ktoś musiał mu coś nalać.
Jak Małolat zniósł lot?
Jest spokojny z natury, więc nie panikował. Ale do kontenera nie da się go już przekonać – nie kojarzy mu się dobrze.
Jak wyglądały formalności po przylocie do USA?
Czekaliśmy ponad godzinę na wydanie psa, więc pewnie dokumenty były sprawdzane. Ale podczas odprawy nikt o niego nie pytał. Żona wyszła z nim wcześniej z lotniska – celnicy nie robili problemów.
Jak Małolat przystosował się do życia w Stanach?
W Karolinie Południowej było mu za gorąco. Zaczęły się problemy skórne i wypadanie sierści – typowe dla psów północy w ciepłym klimacie.
Co jadł podczas pobytu? Zabieraliście karmę z Polski?
Na początku sami gotowaliśmy – Małolat ma alergię. Dopiero później znaleźliśmy odpowiednią karmę na miejscu.
Czy podejście do psów w USA różni się od tego w Polsce?
Tak – pies musi być cały czas na smyczy. Luzem nie zobaczysz żadnego. Ze względu na wygląd, Małolat wzbudzał dystans – ludzie raczej unikali kontaktów między psami.
Czy zwiedzanie z psem było trudne?
Trochę tak. Akity są w USA uznawane za rasę niebezpieczną, więc nie wszędzie są mile widziane. Ale ogólnie miejsca publiczne są psom przyjazne. Nie było problemów z wejściem do restauracji. Unikaliśmy dużych miast, a podczas dalszych podróży znajomy się nim opiekował.
Jak oceniacie opiekę weterynaryjną w USA?
Drogo, ale bardzo profesjonalnie. W gabinecie pies jest zabierany od właściciela, co było dla nas stresujące – ale lekarz mówił, że Małolat był spokojny. W Polsce wygląda to inaczej – właściciel zawsze jest przy zwierzaku.
Czy możecie polecić jakieś psie miejsca w USA?
Ograniczaliśmy się do Karoliny Południowej i Północnej – góry, ocean. W niektórych godzinach psy nie mogą wchodzić na plaże. Najlepiej wcześnie rano lub wieczorem.
Jakie rady dalibyście osobom planującym taką podróż z psem do USA?
Trzeba być przygotowanym na wszystko. Obsługa lotnisk nie zna procedur dla dużych psów. Często trzeba improwizować. Warto też wcześniej sprawdzić, czy miejsce noclegowe na pewno akceptuje psy – niektóre tolerują tylko małe, lub wykluczają konkretne rasy. My udawaliśmy, że Małolat to kundelek;)
Podróż do USA z dużym psem to nie tylko wyzwanie logistyczne, ale też test cierpliwości i elastyczności. Olga i Arek pokazali, że da się to zrobić – choć nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, da się odnaleźć w chaosie. Najważniejsze to być dobrze przygotowanym, zadbać o komfort zwierzaka i mieć plan B. No i – jak w przypadku Małolata – zachować poczucie humoru, nawet gdy Akita musi udawać kundelka.